"SCHIZOVIRUS 0" (reedycja)
Metal Hammer - XI 2004
Swego czasu ten zespół był objawieniem polskiej sceny muzycznej. Oj, namieszali panowie i to z mocą! JCHS Anno Domini 1995 szczególnie powalił na łopatki rodzimych recenzentów i słuchaczy. Rozgniatający miks wszelakich muzycznych różności w wersji jak najbardziej udziwnionej i eksperymentalnej. Co jak co, ale na pewno nie można ich muzyki określić takimi słowami jak "typowa" czy "normalna".
W jednym garnku nawarzyli panowie miksturę suto zaprawioną psychodelicznymi lotami a'la Floydzi, z nutką industrialu, podprawioną solidnie grunge'owym rzępoleniem na gitarach, z ciężarem metali ciężkich i z punkowa energią. Ciężkostrawna mieszanka ? Skądże, raczej stół zastawiony egzotycznymi potrawami. 4 lata później ukazała się jeszcze jedna płyta ("Eso Es") i zapadła cisza, no jeżeli nie liczyć udziału w projekcie "Master Of Celebration" Tym bardziej cieszy, że grupa w końcu zabrała się do roboty, jak donoszą serwisy muzyczne na nowy rok planowana jest nowa studyjna płyta. A w miedzy czasie oczekiwanie umilić ma reedycja "Schizovirusa 0" z 3 bonusowymi trackami. Płyty po latach świetnie się słucha. Z jednej strony czuje się jakby jedną nogą w przeszłości, z drugiej ciągle jest ona cholernie aktualna i świetnie sie broni.
Takiego brzmienia mogłaby im pozazdrościć niejedna domorosła formacja, usiłująca brzmieć po swojemu. Mamy więc "Fetish", grandżowo trzeszczy aż miło, bo taki numer mógłby śmiało znaleźć się na "Superunknown". Mamy "Poison Blood" też wysmakowanie gitarowo pokombinowany i czy ja tu słysze może Nirvanę, może stonera, w mordę, lepiej nie doszukiwać się dalszych porównań bo po co ?.
"L. Betrays" to z kolei kawałek pachnący industrialno hard/punkową mieszanką wysokoprocentową.
Czekam więc na nowa płytkę i pewnie nie tylko ja sobie po niej wiele obiecuję...
Ania Szyra 4,5 / 5 |